Przeczytałam parę lat temu książkę "żyć w rodzinie i przetrwać" i tam było napisane, ze naturalnym etapem rozwoju dziecka jest znalezienie maskotki do przytulania/smoczka/kciuka do ssana/itp. Taka maskotka pomaga uporać się z rozstaniem z matką. Kolejną rzeczą, którą (kilkukrotnie) przeczytałam był ten artykuł:
http://skuteczna-psychoterapia.pl/a_uzaleznienie.php i ten psycholog uważa że niemożność oderwania się od tej maskotki powoduje coraz większe uzależnienie od niej i że niby tak powstają uzależnienia.
Z tego wynikałoby że koniec z uzależnieniem jest tylko kwestią decyzji uzależnionego na zasadzie "czas wydorośleć"?